środa, 18 września 2013

Diagnoza zbrodni


Panaceum (Side Effects)
reż. Steven Soderbergh
USA 2013

* * * *

Film reklamowany, jako pożegnanie się Stevena Soderbergha z twórczością kinową, jest manifestem przewrotnym. Po serii eksperymentów formalnych, redefiniowania gatunkowych schematów oraz analiz społecznych reżyser stworzył jedno ze swoich najbardziej klasycznych dzieł. Precyzyjny scenariusz pełni rolę nadrzędną a samemu autorowi zależy bardziej na opowiedzeniu wciągającej historii, niż potwierdzeniu swojego statusu nowatorskiego twórcy.

            „Panaceum” rozpoczyna się z perspektywy kobiety (Rooney Mara), której mąż (Channing Tatum) opuszcza mury więzienia. Emily z trudem znosiła brak świeżo poślubionego Martina, w wyniku czego ucierpiała jej psychika. Bohaterka rozpoczyna terapię u dr Banksa (Jude Law), a narracja filmu przyjmuje z czasem jego perspektywę. W tym momencie rozpoczyna się najciekawszy moment filmu, w którym Banks stara się pomóc dziewczynie pokonać chorobę, stając się odpowiedzialnym za jej los. Bohater zostaje uwikłany w skomplikowaną intrygę, którą niczym klasyczny detektyw będzie się starał rozwikłać, zanim stanie się jej największą ofiarą.

            To drugi po „Contagion – epidemia strachu” film, w którym reżyser przestrzega nas przed koncernami farmaceutycznymi. Prostota tezy postawionej na początku filmu, o uzależnieniu Amerykanów od środków psychotropowych jest na tyle czytelna, że uwaga widza skupia się głównie na samej historii, której dominantą kompozycyjną są bardzo częste zwroty akcji. Na refleksję przychodzi czas dopiero po seansie, gdyż do samego zakończenia filmu reżyser utrzymuje suspens na bardzo wysokim poziomie. Tendencja ta w zakończeniu okazuje się niestety nużąca, intryga jest coraz grubszymi nićmi szyta, a sam film kończy się o kilkanaście minut za późno.

            Nie można jednak odmówić Soderberghowi talentu do sprawnego opowiadania fabuły. Chłodny, wykalkulowany styl staje się jednym z największych atutów „Panaceum”, a całości wrażenia dopełnia idealnie dobrana muzyka. Czerpiąc od klasyków gatunku (kluczowa scena filmu została zainscenizowana na podobieństwo jednej ze scen „Psychozy”), pozostając przy tym wiernym swojemu stylowi wizualnemu, tworzy reżyser rasowy kryminał na miarę kina postmodernistycznego. „Panaceum”, poprzez wyraźnie skromniejsze zaznaczenie obecności autora w filmie i rezygnację z wielkich aspiracji, jest z pewnością jednym z najbardziej przystępnych jego filmów. Pozostaje tylko domniemywać, czy była to autonomiczna decyzja reżysera. Jak sam niedawno zwrócił uwagę, wracamy do czasów „kina producentów”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz