poniedziałek, 3 czerwca 2013

Apokalipsa wg Roberta Bressona




          Motyw apokalipsy jako końca pewnego świata był tematem często podejmowanym przez Roberta Bressona. Czy to świata wyższych wartości w Na los szczęścia, Baltazarze! czy zmierzchu etosu rycerskiego w Lancelocie. Równie pesymistyczny w wymowie jest jego przedostatni film. Po raz kolejny reżyser posługuje się symboliką biblijną, jednak jego film wznosi się na inny poziom duchowości. Bohaterem filmu jest Charles , który poszukuje sensu w życiu. Otoczony przyjaciółmi wędruje ulicami miasta w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o słabnącą kondycję człowieka we współczesnym świecie. Omawiając film, skupie się na czterech scenach, które są kluczowe dla poruszanych tematów: scena projekcji filmu dokumentalnego, scena dysputy w kościele, scena wypadku autobusu i scena seansu psychoanalitycznego. Znamienne jest to, że są to wydarzenia mające bezpośredni wpływ na decyzję bohatera o popełnieniu samobójstwa.
             Scena projekcji, w której uczestniczy trójka młodych ludzi jest niezwykle osobliwa. Nie tylko dla tego filmu, ale w kontekście całej twórczości reżysera. Pierwsze kadry sprawiają wrażenie niediegetycznych, dopiero po pewnym czasie okazuje się, że ten specyficzny „film w filmie” należy jednak do mise-en-ordre[1], a jego obecność jest usprawiedliwiona wspomnianą projekcją podczas koła dyskusyjnego. Zatem następuje synteza dwóch materii filmowych. Po raz pierwszy u Bressona pojawia się autotematyzm poprzez filmowy cytat. Nie jest to oczywiście żaden konkretny film, raczej telewizyjny reportaż, ale poprzez twardy montaż, po którym zostaje przedstawiony film dokumentalny, wytwarza się niezwykle ciekawe wrażenie percepcyjne. Dzięki temu zabiegowi, Prawdopodobnie diabeł nabiera szczególnej autentyczności. Losy postaci zdają się być szczególnie sprzężone z przedstawionymi w dokumencie zjawiskami. Dokument jest sekwencją, w której pojawia się kilka krótkich scen bez komentarza. W pierwszej z nich widzimy miasto spowite dymem, a w drugiej kominy fabryk. Niezwykle ciekawą interpretację owej koherencji filmu dokumentalnego i losów Charlesa nasuwa plakat filmu. Widnieje na nim bohater filmu, który błądzi z wysuniętymi do przodu rękoma niczym ślepiec. Jego głowa jest spowita w smugach dymu. A więc zagubienie bohatera jest ściśle związane z destrukcją świata przedstawioną w tym krótkim reportażu. W kolejnych scenach obserwujemy ogołocone z liści drzewa – skutek przemysłowych działań. Pojawiają się także obrazy ingerencji człowieka w świat natury, za pomocą stosowania nawozów przez rolnika. Kolejne sceny to rejestracja wylewania do morza nieczystych odpadów, zatrucia powietrza poprzez środki transportu, obrazy wysypiska śmieci. Sekwencja kończy się okrutną sceną uboju fok. Taką rozbieżność tematyczną można jedynie wytłumaczyć świadomą ingerencją reżysera. Dokument sam w sobie ma nielogiczną strukturę, natomiast jest silnie związany z całym filmem. Od dymu na początku symbolizującego zagubienie bohatera. Poprzez destrukcję natury, która w filmie powraca w wątku ojca, który zajmuje się wycinaniem drzew dla budowy autostrad. Aż po obraz martwej foki, do której nawiązuje scena znęcania się dzieci nad wyciągniętą z wody rybą.
            Natura w filmie jest ukazana jako ofiara. Apokalipsa u Roberta Bressona rozpoczyna się od wyniszczania przyrody. Ten poboczny wątek został rozegrany jako tło do opowiedzenia historii Charlesa. Składa się on jednak na kompletną wizję świata, którego destrukcja odbywa się na wszystkich poziomach życia. Jest on także jednym z powodów, przez które Charles popełnia samobójstwo. Prawdopodobnie diabeł ciekawie koresponduje z Lancelotem, poprzednim filmem Bressona. Las dla rycerzy okrągłego stołu był miejscem mitycznym, niemal świętym. Mającym w sobie coś tajemniczego. Wszystkie najważniejsze wydarzenia w życiu Lancelota odbywały się w lesie. Był on między innymi miejscem spotkań z królową. W następnym filmie Bresson ukazuje proces jego desakralizacji, kompletnej destrukcji natury, uginającej się pod rozwojem modernistycznego zabudowania.
            Kościół nie jest jedyną instancją do jakiej zwraca się główny bohater. We wcześniejszej scenie trafia na zebranie lewicującej młodzieży. Zanim zdegustowany wyjdzie ze spotkania, powie krótko: Idioci! Bresson większą wagę przykłada jednak do sceny w świątyni. Odbywa się w nim dysputa na temat religii i roli Kościoła we współczesnym świecie. Od samego początku domyślamy się, że jego pobyt w świątyni skończy się podobnie. I rzeczywiście nie znajdzie on ukojenia w mowach uczestników dyskusji. W świątynie ma miejsce jednak niezwykłe wydarzenie, które zmusi Charlesa do ponownego wstąpienia między jej mury. Iluminacja. Wydarzenie oddziałujące bezpośrednio na jego świadomość. Również na świadomość widza. Z pewnością jest w tej scenie coś z Bergsonowskiego doświadczenia mistycznego, zbliżającego bohatera do Prawdy, której w życiu poszukuje[2]. Efekt, który Bresson chciał osiągnąć za pomocą kinematografu. Ważną rolę w tym aspekcie pełnił podkład muzyczny. Jest on aktywnym elementem filmu, nadającym poszczególnym scenom nowe znaczenie[3]. Podczas dialogu pomiędzy uczestnikami spotkania zaczyna rozbrzmiewać muzyka Monteverdiego, grana na ogromnych kościelnych organach. W dyskusji wytwarza się opozycja dwóch postaw. Pierwsza stawia Kościół w roli instytucji, która powinna zapoczątkować zmiany w modernistycznym społeczeństwie, druga domaga się bierności Kościoła, który powinien się owym zmianom podporządkować. Część kwestii jest przez organy zagłuszana. Inne osoby przerywają wypowiedź, nie potrafiąc wydusić słowa w konfrontacji z instrumentem, który jest tyle zachwycający, co przerażający. Niediegetyczna muzyka buduje znaczenia na równi z dialogami. Nie tylko ona odgrywa w tej scenie ważną rolę, także szeroko pojęta warstwa akustyczna, obejmująca także ciszę i szmery. Prócz organów słyszymy także dźwięk odkurzacza. Bresson doprowadza do pewnego rodzaju syntezy przekazu, używając w jednym momencie kilku aspektów filmu. Mamy więc dialogi, muzykę, oraz montaż, które razem wytwarzają rytm filmu – o wiele ważniejszy w teorii Bressona od fabuły. Według Bronisławy Stolarskiej tak rytmiczne ujęcie obrazów statycznych jest odpowiednikiem „ruchu ducha”[4]. Człowiek staje wobec czegoś wielkiego, trudnego do pojęcia. Problematycznym jest utożsamienie muzyki Monteverdiego z religią. Jest to oczywiście muzyka religijna, grana na kościelnym instrumencie. Ale mamy wrażenie, że w świecie przedstawionym w filmie, Boga już nie ma. Nie ma Go jako pierwiastka w człowieku. Stał się jakby abstrakcją, której znamiona możemy doświadczyć w takich krótkich chwilach iluminacji, jak podczas słuchania muzyki klasycznej. Bohater wraca zatem do świątyni, ale nie szuka w nim dialogu z Bogiem. Leży na kościelnej posadce słuchając muzyki z gramofonu.
            Ekologia, polityka, religia, w końcu psychoanaliza. Kolejny kontekst w jaki zostaje uwikłany bohater, zamykając się coraz bardziej w swoim świecie. Kolejne rozczarowanie, które prowadzi go do zapowiedzianego w pierwszej scenie samobójstwa.  Do psychoanalityka bohater wybiera się za namową przyjaciół. Poprzez tą scenę Bresson dopełnia charakterystykę bohatera. Wcześniej opisywał go poprzez jego czyny, teraz bohater wypowiada się wprost do kamery. Wyraża on swoje oburzenie otaczającą go rzeczywistością. Jest anarchistą, który odrzucił wszelkie możliwe dogmaty. Uważa się za osobę nieprzeciętnie inteligentną, za kogoś lepszego od innych ludzi. Charles nie widzi sensu śmierci, nie znajduje także powodu by żyć. Jest zawieszony pomiędzy tymi dwoma stanami. Pytany o to, co może utracić pozbawiając siebie życia, wyjmuje wycinek z gazety. Jest to reklama oferująca sposoby spędzania czasu, edukację, pracę, instrukcję adopcji, telewizję, opis podatków. Po odczycie wrzuca ją ostentacyjnie do kominka. Deklaruje także odrzucenie wszelkiego rodzaju polityki. Terapeuta nie rozumie Charlesa. Jego awersję do społeczeństwa tłumaczy poprzez relację z ojcem i matką. Źródeł poszukuje w jego dzieciństwie, symptomów choroby w snach. Chłopak w takim sposobie interpretacji życia nie widzi nic autentycznego. Doznaje kolejnego zawodu. Rozstając się z doktorem mówi: Ale ja nie jestem chory. Moją chorobą jest to, że widzę wszystko wyraźnie.
            Zdaniem Susan Sontag reżyser nie wierzy w psychologię postaci jako naukę potrafiącą wytłumaczyć zachowanie człowieka. Skupia się na fizyczności, na jego zachowaniu[5]. Charles jest typową dla Bressona postacią skupioną i wsłuchaną w siebie. Tycjan Gołuński porównuje go do Joanny d’Arc[6]. Oboje bohaterów cechuje podobny sposób alienacji wobec otaczającej rzeczywistości i więzienie w jakim przebywają. Dla Joanny więzienie ma wymiar materialny, natomiast Charles jest uwięziony w swojej własnej psychice.Więzieniem są jego przekonania, poglądy, które nie pozwalają na zdrową egzystencję, zakładają jego pesymizm.         
       Charles nie pozostaje do końca obojętny wobec otaczającej go rzeczywistości. Wybrane instytucje (kościół, uczelnia) odwiedza, próbuje zrozumieć świat, w ostateczności jednak buntuje się przeciw niemu. Motyw buntu, który odnosi się do większości bohaterów Bressona[7] u Charlesa nie znajduje racjonalnego wyjścia. Pozostaje mu jedynie samobójstwo. Charles wyraża swój bunt publicznie podczas podróży autobusem. Doświadcza wtedy po raz drugi czegoś mistycznego, niewytłumaczalnego. Reżyser z całym szacunkiem dla realizmu historii, zbudował scenę zagadkową, niemal absurdalną a zarazem niezwykłą w swym duchowym aspekcie. W rozmowie z przyjacielem, Charles, obarcza winą rząd za chaos współczesnego świata. Nagle inni pasażerowie podnoszą głos w dyskusji. Ktoś stwierdza, że ludzie sami są sobie winni. Są sterowani przez jakąś siłę, która wodzi ich za nos. Na pytanie pasażerki o to, kto nami manipuluje, pewien pan odpowiada: Diabeł, prawdopodobnie! Po tych słowach autobus w coś uderza, a kierowca opuszcza pojazd. Cięcie montażowe kończy scenę. Po raz kolejny następuje niezwykła koherencja dialogu i wydarzeń. Nie ma w tym nic przypadkowego. Bresson tworzy znaczenia przemyślnie, z matematyczną dokładnością. Świat pomimo swojego chaosu jest w filmie reżysera poukładany. Niezwykła harmonia tej sceny nie tworzy się poprzez związki przyczynowo-skutkowe, ale zbudowanie rytmu, któremu podporządkowani są bohaterowie i wydarzenia w jakich uczestniczą. Nie widzimy już reakcji Charlesa na powstałe wydarzenia, ale możemy uznać, że jego charakter został określony właśnie przez tę sytuację.
            Chaos jest dobrym określeniem dla świata w jakim funkcjonuje bohater. Błądzi pomiędzy polityką, religią, ekologią, psychoanalizą. Przy takim nasileniu wysyłanych do niego wiadomości, decyduje się na całkowitą negację. Jednocześnie każda próba zrozumienia źródeł takiego stanu rzeczy kończy się niepowodzeniem. Odwołanie się do metafizyki, do wierzeń religijnych jest ostateczną drogą, czymś w co bohater jest w stanie uwierzyć. Diabeł przybiera w filmie wiele postaci. Tkwi on w działaniach ludzi. Bresson wspomina: Czułem obecność diabła dwa razy w swoim życiu(…), pochwyciłem jego spojrzenie, dlatego moje życie wygląda tak, a nie inaczej[8]Ową obecność diabła czuje także Charles a za nim widzowie. Jest w scenach niszczenia natury, znęcania się nad zwierzętami, w scenie morderstwa. Unosi się nad ludźmi i popycha do czynienia zła.




[1] Odpowiednik mise-en-scene w Bressonowskim kinematografie. Rzeczywistość przed kamerą nie opiera się na inscenizacji ale na wytworzeniu pewnego rodzaju rytmu, harmonii.
[2] Zob. Bronisława Stolarska, Robert Bresson. Przygody ducha [w:] Mistrzowie kina europejskiego, pod red. Kazimierza Sobotki i Elżbiety Ostrowskiej, Łódź 1996, s. 84-85
[3] Zob. Tycjan Gołuński, „Nieznana planeta”. Roberta Bressona kino ekstatyczne [w:] „Kwartalnik filmowy” nr 60, 2007, s. 149
[4] Zob. Bronisława Stolarska, Op. cit.,  s. 89
[5] Zob. Susan Sontag, Duchowy styl filmów Roberta Bressona, [w:] „Film na świecie” nr 400, 1999, s.12
[6] Zob, Tycjan Gołuński, Op. cit.,  s. 151
[7] Zob. Bronisława Stolarska, Op. cit., s. 87
[8] Cyt. za: Tim Dean, The force we prefer to ignore [w:] “Third Way” nr 5, 1978, s. 19

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz